Jak po raz pierwszy... ugryzłam aparat
Platforma Prime Video nie
tak dawno opublikowała film dokumentalny o Robercie Lewandowskim. Wklejono do
niego prywatne nagrania, w których mały Bobek kopie piłkę, a pod spodem
napis w parafrazie: Narodziny gwiazdy futbolu.
Zastanawiam się w którym miejscu
zaczęła się moja historia. Z Poetyki – jednego z przedmiotów, które
miałam na studiach, wiem, że dzieło (tu: ja…) interpretuje się na kilku
płaszczyznach. Zatem zacznijmy:
Wedle prawa RP mój początek miał
miejsce w pierwszym roku nowego tysiąclecia, a dokładniej na początku
pierwszego kwartału, a jeszcze dokładniej w dzień metalowca (i nie, nie chodzi
tu – niestety, o typ muzyki, a o pracowników przemysłu ciężkiego). Ale to nie
ten moment był początkiem… To znaczy był, ale nie o taki początek mi chodzi.
A gdyby spojrzeć z perspektywy branży?
Moja data coming outu też nie jest pewna. Bo to było tak: Rodzice wysłali mnie
na kolonie – 2014 rok, druga połowa lipca, Las Smołdziński pomiędzy jeziorami
Łebsko i Gardno. Piękne miejsce. Nie wspominam tych kolonii zbyt dobrze, jak
zresztą prawie całej podstawówki i gimnazjum. Dlaczego? Bo byłam dosyć dziwnym
dzieckiem. To nie tak, że teraz nie jestem dziwna. Po prostu bycie innym wśród
dzieci to jak chodzenie nago po alejach w Częstochowie. Gdy jesteś dorosły
twoje dziwactwa zyskują na atrakcyjności (chyba, że nadal chodzisz po alejach
nago). W każdym razie na tych koloniach po raz pierwszy grałam w butelkę! I to
na całowanie. Jestem osobą dosyć kochliwą więc byłam w siódmym niebie, gdy
całowałam się z pięcioma chłopakami i to TYMI ładnymi chłopakami (w tym z
bliźniakami)– a przynajmniej tak mówiły moje koleżanki z pokoju. Ale zanim się
to stało, to jakoś tak się zakręciło, że wypadło na mnie i na Klaudię. Była to
szczupła i wysoka dziewczyna, rok, albo dwa starsza, bardzo ładna i o
błękitno-szarych oczach. Klaudia była pierwszą osobą którą pocałowałam.
Pamiętam ten pocałunek do dzisiaj. I choć dla niej to mało ważne i pewnie o tym
nawet nie pamięta, to bardzo jej dziękuję. I chociaż nie był to idealny
pocałunek, a ja ugryzłam jej aparat na zęby to właśnie ten moment uważam za
swój początek… tyle że to nie prawda. Bo to nie był coming out. W tamtej chwili
jeszcze nie wiedziałam co dokładnie się stało i jak to wpłynie na dalsze moje
dzieje. A przes sposób i środowisko w jakim się wychowałam, w tamtym momencie
było mi bliżej do bycia homofobem, niż lesbijką.
No to może perspektywa kroniki
literackiej – o ile tak to można nazwać… Pamiętam swoje pierwsze pisarskie
próby. Gdy tylko wyszedł pierwszy zwiastun Jak wytresować smoka 2, to
zakochałam się w tym świecie, tak bardzo, że zaczęłam pisać fanficki o Czkawce
i Astrid. Miałam prawdziwego świra na punkcie tego świata. Wiedziała o nim
wszystko, przeglądałam Pinteresta i czytałam grafomańskie opowiadania i
takowe tworzyłam… Nie… nie tego szukamy.
Moje pierwsze wspomnienie. Dziadek
reperował rynny na dachu garażu. Nic w tym niezwykłego, ale wcześniej pokazał
mi, że na ów dachu leżą orzechy włoskie, które spadły z pobliskiego drzewa. Dziadek
poszedł na obiad, a ja po cegłę. Wspięłam się po drabinie, którą zostawił i tą
że cegłą rozłupywałam orzechy. Dopiero teraz, gdy analizuję w głowię to
zdarzenie, to jestem prawie pewna, że dziadek, widząc mnie – czteroletnią Kasiunię,
która ogromną cegłą tłucze w dach, prawie dostał zawału… Hm… nadal nie ten
moment.
To może pierwszy autorski
spektakl? Pierwsza klasa liceum. Moja polonistka miała dyżur w szkolnej bibliotece.
Pamiętam ten stres i dziwne uczucie w sercu, na tyle silne, że ściskało gardło.
Na podorędziu miałam jedynie scenariusz i wydrukowany z internetu regulamin ogólnopolskiego
przeglądu kół teatralnych. Weszłam do środka i przywitałam się:
— Proszę pani, chce to — wskazałam
na scenariusz, — wystawić tu. — Wskazałam na regulamin.
Kobieta spojrzała na mnie, tym
wzrokiem nauczyciela, który mówi: „do you talk to me?!” i założywszy okulary
o kocim kształcie poczęła studiować kartki, a raczej to, co nań spisałam. Po
długiej chwili spojrzała na mnie.
— Ty chcesz to — uniosła lekko
scenariusz, — wystawić tu? — Wskazała na regulamin.
I nastała godzina próby. I wzięłam
świat w swoje ręce, a Bóg wiedział, że to było dobre i podpowiedział mi światłą
odpowiedz:
— No…
Nawet ona była zaskoczona siłą
mojej perswazji i jak gdyby nigdy nic poszła do dyrektora. Wróciła kwadrans
później i powiedziała radośnie, ze zgłosiła projekt i że mam zielone światło. Bardzo
lubię to wspomnienie. Największy przełom w moim życiu. Ale to jeszcze nie jest
TEN moment, który wszystko zaczął.
Będę szukać dalej, ale nie ma go
w mojej przeszłości… On dopiero nadejdzie.
Komentarze
Prześlij komentarz