Tastament

 



     Czytałeś kiedyś Wojtyłę? Tak, właśnie zadałam to pytanie i tym razem nie żartuję. JPII napisał kawał dobrej poezji. Ja pokochałam 3 część inwokacji pt. „Rozpoczyna się rozmowa z człowiekiem. Spór o znaczenie rzeczy” I teraz pewnie się burzysz, że znowu ten kościół. A papież to to i tamto i ile można. Ale uwierz mi klika wieków temu, to samo mogli myśleć katolicy o mitologii Greckiej. Że o znowu ten Zeus i Hera i to takie oklepane i stare i że w ogóle to ta wiara nie ma sensu. Liczy się tylko to co nowe, a ostatnio taki cieśla mówił, że bożkowie to przeżytek i że jak się manifestuje to można iść do nieba. Widzisz wzór? Ja z wiarą mam problem od dłuższego czasu, bo nie wiem czy wierze, czy nie. Biblie znam dosyć dobrze, bo czytałam ją trzy razy. Ale wróćmy do Karola Wojtyły. 

    W tym wierszu który polecam wam przeczytać zostało napisane: „Mówię: ogromnie wiele z człowieka umiera w rzeczach,>> więcej niż pozostaje. Czy próbowałeś ogarnąć to >> co nie umiera? Czy próbowałeś znaleźć dla tego przestrzeń i profil?”. Zastanówmy się nad tym przez chwilę. Z perspektywy wiary chodzi o dbanie o duszę, a z perspektywy zwykłego człowieka? Też chodzi o duszę, ale lepiej jeśli nazwę to: „Nie dacie się materializmowi, który jest sztucznie napędzany przez kult konsumpcjonizmu.” Dlatego denerwuje mnie wykorzystywanie społeczności LGBT+ jako kolorowego neonika w wyścigu rządów, słupków, zysków  i innych tego typu rzeczy, którymi żongluje to najbogatsze 5% społeczeństwa. Między innymi dlatego nienawidzę polityki. Onanizują się na tematy wszelkie, a potem, nie ważne kto rządzi i tak jest do bani. Tylko że Churchill już dawno temu powiedział, że Demokracja jest bardzo złym ustrojem, ale do tej pory nie wymyślono niczego lepszego”. Proszę państwa jesteśmy w czarnej dupie. Dlatego postanowiłam zadbać o swój pogrzeb. I to już kilka lat temu.

Zaczęło się od tego, poszłam do domu mojej Najlepszej (Tak będzie się tu nazywać moja przyjaciółkę. Nie chce zdradzać jej imienia, ale to słowo w pełni wyraża jej rolę. Inne postacie, choć prawdziwe, będą miały pozmieniane imiona, ale ona dostaje miano „Najlepsza”). Jak zwykle siedziałyśmy w jej małym pokoiku (wyzywa na jego wielkość, ale według mnie robi to dla niepoznaki. Najlepsza kocha Harrego Pottera i po prostu, chcąc być jak on i zamieszkała w małym pokoiku. Najlepsza nadal czeka na list z Hogwartu). Opowiadałam jej o moich studiach, a dokładnie zajęciach z pewną doktorantką – Olgą. 

Olga to kobieta około pięćdziesiątki, która chyba całe życie studiuje, ale nie chce martwić swoich rodziców, dlatego nie mówi im o tym, że robi kolejny doktorat. Olga jest z Podola co jest bardzo ciekawo jak to zwykła mawiać. To takie jej powiedzenie. Kiedyś nudziłam się na jej zajęcia i ostatnie 15 minut poświęciłam na stawianiu kreseczki w zeszycie, za każdym razem, gdy powiedziała: „To je bardzo ciekawo”. Naliczyłam 36 kreseczek… I to nie tak, że nie lubiłam Olgi. Bardzo ją lubiłam, tak samo jak lubię Ukrainę, chociaż powinno być inaczej, bo będąc w związku z Ukrainką moje serce zostało złamane, poszarpane, oplute, zmielone i przejechane traktorem. Ale i tak lubię ten kraj, a nawet trochę umiem mówić po Ukraińsku… Ale tylko trochę.

Olga miała świra na punkcie nagrobków. Miała na komputerze niezliczoną ilość zdjęć i skanów. Jej praca doktorancka polegała na porównywaniu, odkrywaniu i badaniu sentencji nagrobnych. Bardzo ciekawo prawda? Na przykład, kiedyś opowiedziała nam, że na nagrobku z XIX wieku mąż napisał na grobie żony: Umarła cholera. Myślisz pewnie, że mąż świnia, a ona nie lepsza, bo chłop się musiał wysilić, aby taki napis zamieścić i że najprawdopodobniej cieszył się, że nie żyje ta cholera. Jak się później okazało, taki napis był rodzajem pewnego trendu, który polegał na tym, by pisać przyczyny śmierci. Jeśli zestawi się datę śmierci z historią miasta, to dowiemy się, że w tym samym czasie panowała epidemia cholery. Teraz napis nie jest krótkim i nie miłym zwieńczeniem pewnej relacji, a  krzykiem żalu i smutku męża na zły świat.

Opowiedziałam o tym Najlepszej i w tedy w naszych głowach narodziło się pytanie: co my napiszemy sobie na grobach. Najlepsza chciała cytat, a ja… jak to ja… wymyśliłam sobie własną sentencję:

Była tu i żyła,

tylko przez chwilę,

teraz grób po niej pozostał,

tylko tyle.

Głębokie prawda?

Nie minęła chwila, a zaczęłyśmy planować własne pogrzeby. Wybierać kolory trumien i kogo zaprosimy, a raczej kogo w naszym imieniu zaproszą na pogrzeb. Pozwolisz, że nie opowiem Ci o pogrzebie Najlepszej, ale opowiem o swoim.

Chce drewnianą trumnę, prostą i jasną. Nie chce kwiatków – bo ich nienawidzę, za to mają być żelki. Oczywiście cała ceremonia ma być świecka. Do tego przemówienia, bo jeśli jest życie po śmierci i będę mogła to usłyszeć, to tego właśnie chce. Jeśli do mojej śmierci się nie wyautuję, to Najlepsza ma stanąć na środku i przeczytać mój list pożegnalny (na poznanie jego treści musisz trochę poczekać, bo jak na razie mam się dobrze i nie umieram). Do tego chce, by moja głowa leżała na tęczowej, okrąglej poduszce. Co do rozmiarów nagrobka, to chce, by zaprojektował go moja znajoma z liceum, która studiuje na ASP. Ufam jej zupełnie, wiec wiem, że będzie wiedzieć co ma robić. A na płycie ma być tylko i wyłącznie moja sentencja. Bez nazwiska i imienia. Tylko napis. Uważam, że ci którym na mnie zależy będą wiedzieć kto tu leży i kogo odwiedzają.  Później spisałyśmy nasze preferencje i podpisałyśmy. Aby testament miał moc prawną to musimy mieć jeszcze jeden podpis osoby postronnej. Wybrałyśmy brata Najlepszej. Tyle, że jego podpis nabierze mocy prawnej dopiero za rok, bo Młody jest za młody. W ten sposób zadbałam o swoją przyszłość. A raczej przyszłość po przyszłości. 

Na koniec przywołam słowa Grażyny Chrostkowskiej: Niech ci ziemia lekką będzie, bo twarda jest jak kamień, bo gorzka jest jak sól. Niech snem wiecznym śnią twoje złożone ręce, bo wieczność już nie boli, bo wiecznym nie jest ból. – i tym optymistycznym akcentem zakończę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Początek, czyli prolog

Latające Ryby