Początek, czyli prolog
Byłabym świnią, gdybym życzyła komuś, by był nie-hetero. I tu całkowicie nie żartuję. Naprawdę byłabym świnią. Bycie osobą Queer jest po prostu trudne. I mogłabym wyzywać, że Polska, a nie San Francisco, że prawica i że lewica, że Tusk i Kaczyński, że katolicy i żydzi, że kiełbasa i że nie bakłażan, ale nie o tym będzie ta historia. Ta historia będzie o mnie. Tytuł jest złudzeniem optycznym. Wyobraźcie sobie taką sytuację: Ktoś – najpewniej iluzjonista w smokingu bez muchy i apaszce bez gustu siada przed wami i mówi: — Zwą mnie Czaro-RO-dziej i oczaruję cię swym czarem! — Po czym wyciąga zza tego smokingu bez gustu (a nie, to apaszka była bez gustu. Smoking nie miał jedynie muszki) planszę, ale jeszcze jej nie pokazuje. — zaraz zobaczysz iluzję psa! Skup się na niej, przymruż oczy i powiedz, co widzisz. — Energiczne odsłania plansze. I widzisz psa… Dokładnie tak, jak mówił. I już chcesz parsknąć: idiota , ale przypominasz sobie, że coś szepnął o mrużeniu oczu. I teraz on my...
Komentarze
Prześlij komentarz